Zaczęło się w niedzielny poranek. Włączyłam żelazko, które rozgrzało się do czerwoności i padło...
Tydzień później odmówiła współpracy pralka. Zamówiłam nową. "Fachowcy" dostarczyli ją w piątek, z dwugodzinnym opóźnieniem. Spieszyli się bardzo. Wstawiając pralkę wyrwali drzwi od lodówki. Już ponad dwa tygodnie czekam na "usunięcie szkody" przez ubezpieczyciela ( gorąco odradzam Hestię).
W ramach kojenia zszarganych nerwów chciałam poszyć. Maszyna i jęknęła... i koniec. Dodatkowe ubezpieczenie wykupiłam w w/w Hestii - łatwo nie będzie. Wbrew zapewnieniom sprzedawcy, że ubezpieczenie obejmuje również transport sprzętu, musiałam zapłacić za kuriera; najbliższy serwis mają w Poznaniu (!). Trudno powiedzieć ile potrwa naprawa; kupiłam nową maszynę. Kilka dni temu uruchomiłam ją i ... padła.
Zszywam ręcznie narzutę z granny squares i odczuwam lekkie napięcie dotykając laptopa...
Narzuty i torby z przed kataklizmu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz